piątek, 4 października 2013

Opieka

Urlopujemy

 

Czy da się pogodzić opiekę nad dzieckiem z pracą zawodową?
Z niemowlęciem - to oczywiste - musi być mama. Bo mama nakarmi, zmieni pieluchę, zabawi, na spacer wyjdzie, a przy okazji zakupy zrobi, sprzątnie, wypierze i wyprasuje, obiad ugotuje. Po to właśnie wymyślono urlopy macierzyńskie. Wynosiły dotąd 20 tygodni + dodatkowe, ewentualne 6 tygodni, czyli razem pół roku przerwy w pracy na rzecz siedzenia w domu. 14 tygodni tylko dla kobiet, resztę mógł wykorzystać tatuś.
Teraz urlop nawet zmienił swą nazwę - teraz nazywa się "rodzicielski" i długość - do 52 tygodni. Panowie również mogą z niego skorzystać, ale czy skuszą się na ulane mleczko na koszuli i śmierdzące pieluchy? Oczywiście rodzice nie mogą być na rodzicielskim jednocześnie, więc tatusiowie nie mogą liczyć na stałą pomoc mamuś. Chyba że własnych.
Są także urlopy wychowawcze. 36 miesięcy do podziału, niekoniecznie równego. Prawo stanowi jednak, że jeden z miesięcy urlopu MUSI być wykorzystany przez drugiego rodzica. Fajnie wymyślone.


A co później?

 

Rodzic bez problemu wraca do pracy.
Dzieciak ma już 4 lata i idzie do przedszkola.
O nie, to nie takie proste. Żeby dzieciak mógł pójść do przedszkola musi zostać tam przyjęty. To się oczywiście zdarzyć może. Szczególnie, gdy dziecko wychowuje upośledzona, samotna matka zastępcza, która jednocześnie pracuje oraz rodzeństwo przyjmowanego do przedszkola dziecka wcześniej do tego przedszkola jakimś cudem się dostało.
A po trzech lub czterech latach przerwy pracownika trzeba od nowa szkolić, wdrażać, uczyć. Bez sensu dla pracodawcy.

Praca i dziecko - da się pogodzić?

 

Oczywiście, że się da! Potrzebna jest tylko niania.
Matka wtedy może spokojnie wrócić do pracy po obowiązkowych 14 tygodniach, których według rządu potrzebuje na dojście do siebie po porodzie. Jeśli pracowała do porodu to wciąż jest wartościowym pracownikiem, nie kobietą, która wypadła z obiegu.
Zarobi akurat tyle, że wystarczy jej na opłacenie niani i kupno biletu miesięcznego.
Zmniejsza się bezrobocie, bo już można nianię zatrudnić legalnie. Zamiast bezrobotnej niani i rodzica na urlopie jest dwoje (dwie?) pełnowartościowych pracowników.
Niania odprowadzi dziecko do przedszkola (zakładamy, że jednak zostało przyjęte). Posiedzi w domu z chorym maluchem, rodzic nie będzie musiał iść na chorobowe. Ze starszym odrobi lekcje.


Tylko dziecko na nieśmiertelne pytanie "kogo bardziej kochasz?" będzie niezmiennie odpowiadało "ciocię nianię".